Normalny by? tylko Rzeszutek?

"Ironiczna i dowcipna, przesycona cierpk? nostalgi? opowie?? o dorastaniu, o "cudownych latach" w czasach PRL-u" - czytamy na ok?adce "Pó?nego Gomu?ki, wczesnego Gierka". Zapowiada si? nie?le. A je?li doda? do tego zdanie o "mistrzowskim sposobie", w jaki Dziurawiec "przywo?uje minione absurdy Polski Ludowej", jak nic zaczynamy si? spodziewa? kolejnego Barei. Czy s?usznie?
Akcja opowiada?, sk?adaj?cych si? na zbiór "Pó?ny Gomu?ka, wczesny Gierek" toczy si? w latach 60 i 70, cho? tak naprawd? niewiele na to wskazuje. Na pewno tytu?. Poza tym kilka wstawek historycznych i jakie? pojedyncze realia - saturator, mortadela, kupowanie piwa "do konsumpcji" czy mieszkania z przydzia?u. I oczywi?cie ?piewanie wywrotowych piosenek zako?czone brutaln? interwencj? ormowców. Czasami narratora wr?cz ponosi fantazja i opisuje wydarzenia, które naprawd? nie mia?y miejsca albo wygl?da?y nieco inaczej, jak np. scena w niemieckiej knajpie, kiedy dwaj Ukrai?cy prosz? o przebaczenie pierwszego napotkanego Polaka. Ponios?o narratora, ale zaraz wraca do rzeczywisto?ci. Dlaczego akurat w taki sposób ubarwi? opowiadanie przyjaciela? Czy to tylko "panahenrykowe klimaty", czy te? naprawd? uzna?, i? ta scena tak powinna wygl?da?? Temat ludobójstwa na Kresach nie jest mu obcy, cho? porusza go bardzo ostro?nie. Mówi o ukrai?skim nacjonalizmie, o rezunach, okrucie?stwach, rzeziach, ucieczkach w nocy, o Ukrai?cu, który z nara?eniem ?ycia ostrzeg? jego babci?. Ale nie nazywa zbrodni po imieniu i nie nazywa zbrodniarzy po imieniu. Nie u?ywa okre?lenia "ludobójstwo" i nie wspomina banderowców. Nie wiadomo te?, co w?a?ciwie ma na my?li, kiedy pisze "Nie mam z?udze?. I nie mam prawa ocenia?." Kogo nie ma prawa ocenia?? W?asnego ojca, który walczy? z Ukrai?cami w Bieszczadach czy samych Ukrai?ców?
Pocz?tkowe zainteresowanie lektur? szybko ust?puje miejsca rozczarowaniu. O czym w?a?ciwie jest ta ksi??ka? O PRL-u? Dojrzewaniu? Hipisach? O wszystkim po trochu? I dlaczego jest taka chaotyczna? Chyba, ?e chaos uzna? za dominant? kompozycyjn? - wtedy mo?e da si? jako? strawi? tak? ró?norodno?? stylów narracyjnych... Ale naci?ganych dowcipów w taki sposób ju? si? usprawiedliwi? nie da. W ka?dym razie w miar? jak tre?? staje si? coraz bardziej wulgarna, stopniowo ukazuje si? ukryty sens tej dziwacznej opowie?ci. Wcale nie chodzi o ?adn? nostalgi?, wr?cz przeciwnie! Odnosz? nieodparte wra?enie, i? autor próbuje obali? pewien "mit". "Mit" o "lepszych czasach". Klucz do tej interpretacji wydaje si? znajdowa? na stronie 135, gdzie czytamy: "Ci, którzy narzekaj? na rozpasanie dzisiejszej m?odzie?y, chyba nie pami?taj? w?asnej m?odo?ci. Albo wol? nie pami?ta?." Czy?by pan Dziurawiec sugerowa?, i? rozpasanie jest cech? m?odzie?y w ka?dej epoce, a je?li kto? twierdzi, ?e prowadzi? si? dobrze, to znaczy, ?e albo nie pami?ta, albo nie chce pami?ta?? Je?eli to ma by? usprawiedliwienie w?asnej niemoralno?ci, to nie wysz?o. Nawet gdy autor ci?gle si? ni? chwali, jednocze?nie "puszczaj?c oko" do dzisiejszej m?odzie?y, jakby chcia? powiedzie?: "Wasi rodzice te? tacy byli, tylko nie chc? si? przyzna?." Przykro mi, panie Dziurawiec. Margines istnieje w ka?dej epoce, mniejszy lub wi?kszy, ale zawsze jest tylko marginesem. Nawet je?li kto? uparcie próbuje wmówi?, ?e inny by? tylko Rzeszutek...
Marzena Zawodzi?ska |